niedziela, 19 maja 2013

Australia – podsumowanie

Po ponad miesięcznym pobycie w Australii, czas na jej króciutkie podsumowanie. 

7 Mile Beach, Australia
Australia nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia, zbyt podobna jest do naszej zachodniej kultury, zbyt ucywilizowana, takie połączenie Stanów Zjednoczonych z Wielką Brytanią.
Na pewno głównym czynnikiem, dla którego warto się wybrać to dzika przyroda i duża liczba zwierząt, które można sobie zobaczyć na wolności. I wszelaka możliwość uprawiania sportów outdoorowych.
Dużą zaletą jest też różnorodność, środek jest zupełnie inny od wybrzeża, północ inna od południa – gdy w Melbourne zaczyna się jesień/zima, na północy w Cairns jest akurat sezon.
O Australijczykach nie mogę za wiele powiedzieć, nie miałam szansy za bardzo ich bliżej poznać. Natomiast jest tu cały przekrój turystów: i Azjaci, i Amerykanie / Kanadyjczycy, i Europejczycy i ci z Ameryki Południowej – co z mojego doświadczenia podróżniczego jest ewenementem. Bardzo spodobało mi się jak różnorodnie ludzie tu podróżują i jak wiele możliwości w tym zakresie Australia oferuje. Spokojnie można utknąć tu na dłużej, trzeba tylko za bardzo nie planować i dać ponieść się losowi. Ja na pewno do Australii kiedyś wrócę, jeszcze wiele rzeczy jest tu do zobaczenia.

Największe wrażenie: Kangaroo Island, Uluru / Kata Tjuta, okolice rzeki Tully
Największe rozczarowanie: Gold Coast
Liczba poznanych Australijczyków: 1
Najgorszy narodowy przysmak: Vegemite
Najlepsze potrawy: warzywa, owoce, barbeque
Narodowy strój: japonki
Liczba przejechanych kangurów: na szczęście 0
Liczba ugryzień komarów na północy: na samej prawej dłoni doliczyłam się 20 (a byłam wysmarowana DEET od stóp do głów). Na szczęście jak do tej pory dengi ni widu ni słychu.

Zmiany planów: 1
Liczba zrobionych km: estymuje ok 13.000
Liczba lotów: 4
Zmiany stref czasowych: 4

Ogólna ocena (w skali 1 - 10): 7

Kangaroo Island, Australia